ja tam lubię romantyków, ale tylko kiedy siedzę przy barze i zalewam
nieudane perypetie dnia powszedniego. oni zawsze rozumieją. wysłuchają.
intergrują się w bólu.
miłość to wchłaniacz. jest zauroczenie - najbardziej wartościowe z
całego tego zjawiska, a potem JEB! dostajesz w ryj od życia. poznajesz
człowieka i iluzje znikają. nieważkość staje się tak ciężka, że
samotność zdaje się być przyjemnym przywilejem.
no i wtedy pojawia się znowu taka Krysia - kot inny od wszystkich - i
znowu popadasz w zachwyt i lecisz na karuzeli, zgodnie z instrukcjami
świata tego aż tak zakręci, że wyrzygasz wszystkie patetyzmy zżerające
twój rozsądek.
dlatego warto czasem wysiąść i tak po prostu dla samego siebie iść
postrzelać do misiów, żeby pozornie się dowartościować i już nie
myśleć... o karuzeli.
e.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
wszechopinie