środa, 26 grudnia 2012

mapa marzeń

cień Nowego Roku spowił  niespełnione postanowienia z poprzednich dwunastu miesięcy. trzeba się wziąć ostro do roboty, bo czas ucieka, a tutaj w życiu wieczny rozpiedol.
dlatego, żeby się nie pogubić w licznych sprawach, które chciałabym załatwić, postanowiłam stworzyć mapę marzeń, co się na nią gapić będę codziennie.
żeby przypadkiem o niczym nie zapomnieć. żeby marzyć z większą intensywnością i mieć motywację do realizacji postanowień. intencje rzucam w uniwersum, niech płyną, niech rozkurczają przestrzeń!
e.


sobota, 22 grudnia 2012

smacznego jajka

Co do życzeń:
- chciałabym wiedzieć, czego chcę albo całkowicie zaufać, że będzie dobrze jak będzie, i że coś się mną opiekuje.. a nie trwać w poczuciu winy, że nie wiem
- mieć więcej odwagi w okazywaniu i bronieniu swoich racji
- nie bać się kochać
- być w przyszłym roku na balu w sukni i ze sztucznymi rzęsami ( taki kaprys)
- pojechać w jakieś ciepłe miejsce
- nie bać się nie umieć
- lubić siebie

Nie wiem, czego kto by chciał, ale życzę każdemu, by nie bolały go zęby i nie zgubił telefonu, aby zawsze był wyspany i smacznie najedzony :)

a.

piątek, 21 grudnia 2012

daj mi portfel

wchodzę z siostrą do apteki. ustawiam się w kolejce, kupuję leki na niekończącą się grypę i przypominam sobie, że młoda schowała mój portfel do swojej torby. stała obok, więc pacnęłam ją w ramię i powiedziałam:
- daj mi  portfel!
nagle podczas pacania w ramię poczułam dziwne futro pod palcami, odwróciłam się, a za mną stała przerażona starsza pani.
nie dość, że została przeze mnie dziarsko pacnięta, to jeszcze wszystko wskazywało na to, że chcą ją ograbić z emerytury. napotykając zdezorientowany wzrok starszej pani zamarłam. babeczka uśmiechnęła się i powiedziała, że nic z tego i kasy nie da.
e.

czwartek, 20 grudnia 2012

zestaw miłosierdzia na święta! raz!

w święta świętego spokoju, o którym marzę nie będzie, żeby chociaż przez jeden dzień wcisnąć off od wszystkiego.

"wesołych świąt" sobie życzymy, tylko co to w ogóle są te wesołe święta? obżarstwo, wizyty rodziny, która zawsze ma na Twój temat mnóstwo do powiedzenia, mimo że nie widzieli Cię od miesięcy. uśmiechy, achy, pijaństwo. to ostatnie odpowiada mi najbardziej, bo przynajmniej zagłusza cały ten harmider i pozwala stać się trochę bardziej wyrozumiałym i towarzyskim.

i życzenia. gdyby wszyscy życzyliby sobie szczerze i od serca, to połowa ludzkości zniknęłaby z powierzchni ziemi. no, ale zawsze miło stać się jednym z wielu hipokrytów i pożyczyć zdrowia wszystkim w geście nieszczerego cynicznego miłosierdzia.

spotykasz więc osobę, co utopiłaby Cię w łyżeczce herbaty i ta persona miętoli Twoje jestestwo z zaangażowaniem wykrzykując, że dużo szczęścia, zdrowia i miłości. szarga słowami wlepiając je z pluskiem śliny prosto między Twoje oczy. po świętach za to opowie znajomym, jaka z Ciebie szuja, kurwa i chuj.

oczywiście zdarzają się też szczere życzenia, takie bez cienia sarkazmu.
- "a więc kochanie, życzę Ci męża, dzieci, domu i żebyś była szczęśliwa"
i te są najgorsze.
e.


wtorek, 18 grudnia 2012

zakłócamy naturalną selekcję

O, jaka piękna choinka- pomyślałam, kiedy rozpoczynaliśmy pracę przy imprezie świątecznej na dolnym mieście. I śnieg prószył. Ktoś, żeby sprawdzić dźwięk, puścił na głośnikach last christmas.
W samym epicentrum patologicznej dzielnicy- święta z katalogu.

Ponieważ rozdawaliśmy prezenty za darmo, nie spodziewaliśmy się nadchodzącej fali agresji.
Bo: ktoś wepchnął się w kolejkę i obsłużyliśmy go, źle obsługujemy, ludzie stoją i marzną a ktoś się wpycha i my go obsłużyliśmy!
Bo: Dzieci czekają, a my nadal nie mamy stu oczu, aby pilnować porządku w kilometrowej kolejce ( która powstała w 2 minuty, jak tylko dowiedzieli się, że rozdajemy coś za darmo), ani stu rąk, żeby wydawanie szło szybciej.
Bo: Ktoś przez przeoczenie dostał dwa razy, a jemu zwróciło się uwagę, że już ma prezent i nie dostanie drugiego, a przecież to nie jest sprawiedliwe!

Tak. Nie jest to sprawiedliwe. Zwykle jestem zadowolona z pracy w gorszej dzielnicy, ale dziś, to kurwa, wszystko bym tym ludziom zabrała. Bo dlaczego dawać cokolwiek w nagrodę komuś, kto robi awantury i potrafi bić się o pudełko czekoladek? Jeśli ten ktoś prezentu nie szanuje, to na niego nie zasługuje. Proste.

A Unia daje. Milion pieniędzy, za które takim ludziom kupuje się merci i toffifee. Bo nie zwykłą czekoladę. Nie przeczę, że Ci ludzie mają przejebane. Ale nic nie robią z tym. Nie chce im się, bo po co. Chcą brać, chcą żreć.I dostają perły przed świnie. Tymczasem znam wiele osób, którym żal kasy na czekoladę nawet, bo wstyd im prosić o pomoc. I dla takich ludzi powinny być festyny jak dziś, ale dla tych uczciwych, którzy sami sobie radzą- nie ma.

Lepiej nagrodźmy margines! Widziałam, jak bezdomni przynosili torby, w które wkładali sobie tony zasponsorowanych rarytasów. Jak starsze osoby wpychały się w kolejkę wykorzystując wiek, żeby dostać kolejną porcję słodyczy. Widziałam, że dostawali dziś rzeczy, na które mi szkoda pieniędz. Strumieniami lały się dary, produkty, których na co dzień sobie żałuję. I Ty pewnie też.

I wkurwiło mnie to, bo dlaczego nie nagradza się dobrych ludzi a darmozjady tak?
Dlaczego ja nie dostałam pudełka rafaello?

Bo nie jestem z dolnego miasta. I Ty też nie. Uczysz się, studiujesz, pracujesz i płacisz podatki, za które kupuje się im lepsze rzeczy niż sam masz. A ja im usługuję za pieniądze. Dziś popieram dobór naturalny. Dajmy wyginąć słabszym gatunkom, zanim nas zeżrą.

a.

ogłaszam odmartwianie się

dzisiaj dowiedziałam się, że moje życie bywa momentami męczące przez to, że martwię się za bardzo sobą i innymi. niby banał prosty jak struna w gitarze, ale dzisiaj to mną wstrząsnęło, aż zawyłam. tak hardo.

już miałam sobie powyrywać włosy z głowy podczas negocjacji finansowych z przedstawicielami marszowego ugrupowania politycznego, kiedy w szale wściekłości i bezsilności przeczytałam krótki wpis na FB. ogólnie wynikało z niego, że po chuj się martwić. nigdy w życiu nie uderzyło mnie to tak, jak w tym właśnie momencie.

że sobie pół życia zmarnowałam na martwienie się, to już tego jest za dużo. człowiek głupi jest jak pęk słomy i sam na blaszanej tacy wbrew prawom fizyki próbuje się dopchać na szczyt ośnieżonej góry, bo wydaje się, że tak będzie łatwiej. po chuj to wszystko pytam się ja siebie! "po cholere Ci to martwienie się i czy to jasnej anielki coś zmienia?" odmartwiam się więc. koniec z męczeństwem na własne życzenie.
e.


poniedziałek, 17 grudnia 2012

ta dam.

Ostatni sen w czasów przed wizytą niedźwiedzia. Ostatni on- umarł.

Perły pawia rozsypały się pod łóżkiem, na którym miał spać. 

Były zbyt złudne, za perfekcyjnie kształtne. 

Zerwane gwałtownie, uleciały- tak, że nie ma co zbierać.

Niedźwiedź to przewidział- pomyślałam, idą po ocet do nocnego.

Trzeba teraz słuchać niedźwiedzia. Nawet jeśli to ma być koniec. 

a. 


niedziela, 16 grudnia 2012

wszechstworowa apokalipsa

przeżyłam kilka osobistych końców świata i może nadejdzie ten prawdziwy. tylko, żeby jakiś efektowny był. coś jak w kinie 5d i żeby można było chociaż chwile na to cudo popatrzeć, a nie że wszystko się rozjebie w parę sekund i koniec. ciap i jesteś unicestwionym bytem w stanie ciekło-rozbryzganym.

nie. apokalipsa musi być zajebista. zamiast anielskich fanfar - kawałek Guns N' Roses "Paradise City".


 i noc nastanie, gwiazdy zaczną spadać z nieba, a inne planety będą na tyle blisko, żeby móc je podziwiać w całej okazałości popijając whisky z lodem i paląc ostatniego w życiu blanta. potem poproszę, żeby z chmur się utworzył się kosmiczny wir, który powoli się kręcąc  zżerał i wchłaniał budynki, samochody, autostrady, wszystko, oprócz ludzi i przyrody.


a jak wszystko, co nazywało się cywilizacją przestanie istnieć, zobaczymy jaki świat jest niesamowity bez fabryk, wysypisk śmieci, zanieczyszczonych oceanów,  jak dużo straciliśmy myśląc, że zyskujemy. i poczujemy się jak ostatnie szuje, co rozjebały dobrze działający system. wtedy to po lekcji pokory, przypałęta się mgła z gazem rozweselającym i owładnie ludźmi, aż umrą ze śmiechu, by potem narodzić się na nowo, dorosnąć i chlupnąć sobie whiskacza.
e.



środa, 12 grudnia 2012

czemu nie!

dobrą falę mam pogodzenia się ze wszystkim. już nie jestem na "nie" albo na "nie wypada" albo "co ludzie pomyślą". to chyba z wiekiem przychodzi. takie wyczekiwane "wyjebane na wszystko".
efekty są szokujące.
czerwona sukienka - czemu nie
szpilki - czemu nie
skórzane spodnie - czemu nie
szadyzm uczesaniowy - czemu nie
turlanie się w śniegu jak wściekły chomik - czemu nie
niezdrowe żarcie - czemu nie
koniec oszczędzania - czemu nie

coraz więcej "czemu nie", coraz mniej "ale"

kijowa piosenka w załączniku do wpisu - czemu nie! aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! :D
e.

wtorek, 11 grudnia 2012

11.12.2012, 18:29

Kurwa, jutro 12.12.2012 a ja nie wymyśliłam jeszcze nic specjalnego!
Ani na 12.12 ani tym bardziej na 21.21.

Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Można wyśmiewać.

I to nudnym, pozbawionym fantazji i polotu wyrzutkiem.

Co ja opowiem wnukom?!

- przejęłabym się, ale nie muszę, bo nie mam wnuków. Ha. Ha ha.

I po prostu- tak jak polityką, drogami, pogodą, kościołami, boziami i innymi przebierańcami:

I ain't bothered.


a.






poniedziałek, 10 grudnia 2012

Wiejska Superstars

wiem, mam zakaz oglądania serwisów informacyjnych. wiem. ale to nie jest proste. jak się ogląda polskich gburów, co zawiązali sobie szelkę na szyi i nazwali to krawatem to...

pikawa mi strzela niczym jojo, kiedy widzę ten cały cyrk na Wiejskiej. ręce opadają.
jeden marsze chce urządzać, żeby protestować nie wiadomo po co. do startu przygotowuje się tłum fanatyków, by z instynktem stadnym biegać za krzyżami i biczować policję różańcami, między wdechem a wydechem wzywając imię pana nadaremno. ku chwale chwały, byle nie było za zimno i gile z nosa nie kapały.

drugi idzie z żoną na zakupy do sklepu, żeby zachęcić Polaków do wydawania pieniędzy. no kurwa mać. niech zlikwiduje kwiczącego żarłoka - ZUS, to ludzie nie będą wpierdalali pieniędzy w powietrze.dzięki temu  pozbędziemy się wyrzutów sumienia kupując flachę, żeby zalać pałę i zapomnieć o rachunkach, podatkach i wypłacie na raty.

i do tego wszystkiego pan poseł, co kiedyś był agentem, ale już nie jest. bo ponoć siedział na bibach z ziomami, co teraz już ich nie lubi. i cała Polska codziennie słucha: dlaczego wtedy z nimi pił, a teraz nie pije. i czy teraz w ogóle pije, czy nie? a jak pije, to co?

pracy nie ma, firmy bankrutują, bieda świszczy, redaktor Durczok schudł, a oni bawią się jak w musicalu. nie ma jak splendor za dłubanie w nosie. z okazji mało wesołych świąt, życzę panom "politykom" siana - pod kopułą.
e.

niedziela, 9 grudnia 2012

obiektywizm babci a mój image

 
A jak  byłam u babci, to przyjechali do rodziców źli ludzie zwani "goścmi" i zjedli ciasto, które rano upiekłam. Dla siebie. No to już jest szczyt :P
                                                                
                                                                                  a.

piątek, 7 grudnia 2012

samarytanie na zakupach

coraz bardziej lubię rozmawiać z ludźmi, których nie znam. no i okazji jest więcej, bo trzeba prezenty gwiazdkowe zakupić i szwędam się po sklepach, w których zazwyczaj nie ma tego co akurat chciałabym, żeby było.

no i tak się łazikuje i gada, że może te rękawiczki, a może szalik, a gacie w ciapki czy w paski, a skarpety puchate czy ze zwierzątkami, a perfum pachnie, czy jednak rzuca zapachem jak obuchem w ryj. prawdziwe dylematy.

i tak rozkminiając nad puchatością i wzorkami czuję narastającą rozpacz. łzy cisną się do oczu, bezsilność miażdży resztki rozsądku. skąd ja mam to kurwa wszystko wiedzieć?

i wtedy słyszę zazwyczaj zbawienny głos osoby krzątającej się obok z podobnymi problemami jak moje. "niech Pani weźmie te różowe skarpetki, lepsze gacie w zwierzątka, ten perfum ładniej pachnie". i już. po problemie. co ja się będę pierdołami zajmować, jak mogę zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego. strasznie mi ulżyło.
e.

czwartek, 6 grudnia 2012

aż tu, niespodziewanie, nadszedł dzień wierszyka. i wszedł tu


i w tej witrynie
znowu ta sama twarz

przegląda się sobie
i myśli, że jakoś nie pasuje
mimo wszystko

ta myśl ją denerwuje
zostawia ją więc i idzie dalej
bez niej
z tą samą niepasującą twarzą
bo co ma zrobić

mimo wszystko
ma więcej myśli niż twarzy

a.


znajoma maluje fajne koty: stąd

mikołajki

Miło jest znaleźć słodycze w bucie.
Jeszcze milej pędząc do pracy wyjebać się bez powodu jak długa (na Długiej btw) i porwać spodnie w kroku. I w takich spodniach musieć iść do pracy.
Ale najmilej dostać od klienta, chłopca który przez kilka miesięcy był istnym wrzodem na dupie, małego misia. Takiego za 2 zł, tandetnego, pięknego.
I takich prezentów sobie i wam życzę :))

a.

ps. jeśli chodzi o spodnie to muszę kupić nowe- więc prezentem będzie uzasadniony zakup, oczywiste.
ps2. i jeszcze wygrałam kilka deserów winiary w konkursie, bo ja teraz gram, żeby wygrać!

wtorek, 4 grudnia 2012

sposoby na frustrację cz. 1.

zmęczenie czasami osiąga taki poziom, który nie pozwala spać. fajnie byłoby się pacnąć w wyro i leżeć na brzuszku jak mopsik, ale czasami sen nie nadchodzi. zmieniając pozycje śpiochowe jak Sid na kamieniu, resztkami szarych komórek zachodzimy w głowę jak to jest możliwe, że nie śpimy, jak chce nam się spać.

dlatego też po ciężkim dniu, warto odrzucić smutki i z werwą wziąć się za ubijanie kotletów.
jedziesz z mięchem na oślep trzaskając tłuczkiem aż świszczy. rozbryzgujesz resztki swojego niepokoju subtelnie uwalniając niepotrzebną agresję. i ciap i ciap i ciap. i z każdym uderzeniem coraz większa dawka relaksu. oddychasz.

w ten oto bardzo nieoryginalny i niehumanitarny sposób wyładowujemy resztki zbędnej energii, co się pałęta po zmęczonym organizmie i nie pozwala spać.

uwaga!
u kobiet taka resztka energii, mimo że niepozorna, to może być bardzo szkodliwa. szczególnie, że taka ilość wystarczy do myślenia, a co za tym idzie wyszukiwania przeszkód nie do pokonania nawet dla MacGyvera.

przedstawiona powyżej metoda jest powszechnie znana. kiedy mąż pyta żony co na obiad, a ta odpowiada, że schabowy to może oznaczać:
- stan przedbitkowy - jest sfrustrowana i trzeba brać nogi za pas i piwo pod pachę
- stan pobitkowy - można siadać do stołu i wyczekiwać pysznych kotletów i zrelaksowanej małżonki

we współczesnych czasach, kiedy to króluje równouprawnienie, prawo do tłuczenia mięsa mają zarówno kobiety, jak i mężczyźni, a wiedza ta jest przekazywana z pokolenia na pokolenie i utrwalana już od najmłodszych lat ...
e.


jak to ludzie uczą się na wypadkach innych



a. 

niedziela, 2 grudnia 2012

basen

A na basenie pewne rzeczy się nie zmieniają.
Będę zawsze podziwiać ludzi, którzy płacą kasę, przebierają się i wskakują do wody, żeby postać sobie raz na jednym końcu a raz na drugim.

a.


czekam na śnieg

zderzam się ciągle ze sobą i rozpadam na kawałki. zbieram się i wkładam do pudełka z etykietą "dasz radę". układam się, dopasowuję, tworzę całość, ale coraz trudniej odnaleźć mi siebie, bo puzzle z napisem "ogarniam życie" są rozpierdolone po całym moim jestestwie.

ciągle szukam brakujących elementów, próbuję stworzyć obraz, żeby przedstawiał cokolwiek prócz paraliżującej próżni, w której się zanurzam, żeby wyłączyć zmysły i skasować myśli.

reset nie działa. nie ma łatwej drogi do bycia sobą. defragmentuję priorytety, oczyszczam się z wirusowego zapalenia beznadziei, co trwa nieprzerwanie, mimo że wie, że już nie mam na to siły. zmęczona jestem. niekompletna. niepozbierana. nieobecna.

niech to już napada dużo śniegu, co anioła jakiegoś wymacham na puchu i łudzić się będę, że jest fajnie chociaż przez chwilę.
e.