poniedziałek, 13 lutego 2012

jest moc

mikroświaty rozpiedalają się o mnie. dają moc. im więcej ich dostrzegam tym bardziej rozrywa mnie świadomość, że już dawno podeptałam to jaka powinnam być i stałam się:
wg rodziców - poganką na przemian z szatanką (nie mylić z szamanką) co słucha garkotłuków i co na to sąsiedzi?

wg rodziny całej - panną co nie wie czego chce, a czemu nie rodzi dzieci, a czemu tak głośno się śmieje i tak  przeklina gorzej jak szewc?

wg rówieśników - nie mam "kawalera" więc coś ze mną na 100% nie tak i dlaczego?
ale z drugiej strony "to lepiej się nie chajtać ani nie rozmnażać, bo to jest straszne i oznacza koniec wszystkiego"

wg kościoła - ochrzczona, bierzmowana na życzenie rodziców, coś się zacięło w mojej duchowej edukacji, bo nie wracają żółte wymiętolone kartki do spowiedzi wielkanocnej, co dowodzi, że wybrałam kosmos a nie Boga, więc jestem bardziej kosmitką niż katoliczką

wg przyjaciół - lubią mnie na własną odpowiedzialność i wiedzą, czym to grozi ;)

strasznie niedopasowana się staje i dobrze mi z tym. jest moc.
e.



ps. właśnie powiało nowością w moich toksycznych wiązankach słownych - no kurwam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie