Sobota. Wieczór.
Znalazłam się, jak to zwykle o tej porze czasoprzestrzennej, w pubie.
Kilka piw później, kiedy już nagadałam się ze znajomymi i nieznajomymi, zjawił się p.
P. jest kolegą E., nie wiem, jak ma na imię, określamy go z E. " ten,
wiesz, co za każdym razem chce uprawiać z tobą seks". Ksywa ta wzięła
się stad, że zawsze, kiedy spotkam P., chce uprawiać ze mną seks.
Generalnie nie jest to złe samo w sobie, jeśli jednak dodamy, że P.
ma żonę oraz dwójkę dzieci i że zaloty swe czyni dość nachalnie, może to
stać się uciążliwe.
P. posiada własną, seksualną filozofię.
Wczoraj na przykład stał obok stołu, gdzie graliśmy w rozbierane
piłkarzyki. Mimo że nie był w żadnej drużynie, rozbierał się solidarnie
po każdym meczu, pokazując więcej niż było trzeba. Gdy kolega zganił go
słowami:
- P., kurwa, ty jesteś zboczony.
P. odparł:
- Nie jestem. Bycie nagim jest naturalne. Dlaczego jak ktoś się ubierze a potem trochę rozbierze, to nagle jest zboczony?
Potem pytał mnie np, czy lubię harmonijkę. Oraz flet poprzeczny.
Oznajmiłam, że najbardziej z wszystkich instrumentów lubię pianino ( co
jest zgodne z prawdą, a na dodatek na pierwszy rzut oka aseksualne). Na
co on skonstatował, że:
- Pianino, czyli lubisz wybijać rytm, bić, uderzać. Coś skombinuję, jakiś pejczyk może albo pas.
Potem P. wyraził przekonanie, że powinniśmy teraz udać się "do domu
na seks". Idea grupowej orgii szybko upadła, więc P. zaczął losowo
przydzielać partnerów w pary. Co za zbieg okoliczności, że on trafił
właśnie na mnie. Powiedział, że blisko mieszka, tylko zadzwoni do żony,
żeby ją uprzedzić. Po mojej kolejnej odmowie, wstał, z zaskoczenia
chwycił mnie za nogi, prawie zrzucił z sofy i rzekł:
ciekawe kiedy zejdą mu siniaki...
a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
wszechopinie