niedziela, 24 lutego 2013

nad rozlewiskiem

o noszące chusty stare baby w różowym makijażu
chłopcy w wyprasowanych koszulach
nieprzeklinający
o przeszłości rozmawiający
dywagujący, jak tu najładniej zaprosić na herbatę
wkurwiającego sąsiada
i pada deszcz na ryj, oczy rozmarzone

zanim rzygnę sentymentem
jeszcze muzyczka na pianinie

i oglądają co tydzień rodzice,  żeby przekonać się, że "źle są dobrane te aktorki, ta brodzikowa"
a.

piątek, 22 lutego 2013

hard week

no i szpinak za drugim podejściem się dzisiaj udał. pychota. ten jakże niespodziewany sukces zachęcił mnie do dalszych eksperymentów kulinarnych, o czym nie omieszkałam poinformować najbliższych. drżą w przestrachu o kolejne gastryczne przygody. cóż, bez ryzyka nie ma przyjemności :D

tydzień był ciężki. w poniedziałek odkryłam, że jestem złym człowiekiem.
przyszła do redakcji biedna kobieta emanująca nieprzyjemnym zapachem. moja pierwsza myśl to "czemu ona tak śmierdzi i czego chce"
... i złapałam się na tym okrutnym, kilkusekundowym podsumowaniu człowieka, którego widzę pierwszy raz na oczy. zrobiło mi się wstyd za siebie. zaprosiłam panią, żeby usiadła, pogadałam, umieściłam ogłoszenie, o które prosiła. pani wzruszona powiedziała "jaka pani miła, ja to mam szczęście do fajnych ludzi" i z małej portmonetki wyciągnęła dwa złote, "żeby chociaż na czekoladkę było"
dech mi zaparło. lekcja pokory wymiętosiła mi zadufane ego, co czasem prowadzi mnie jak ślepy głuchego, a obaj, jak to mówią, kulawi.

wtorek. wyjęty z życia - prowadzę regularną wojnę z wirusami grypy. jak dotąd 2:0 dla zmutowanych skurczybyków.

środa - ciąg dalszy bitwy - w przerwach między gorączką a atakami kaszlu wchłaniam książkę o amazońskiej dżungli i słucham dźwięków nagranych w kosmosie. po pewnym czasie nie wiem, czy w głowie mi tak szumi, czy wszechświat sobie mruczy z głośników.

czwartek. glebnęłam z hukiem o podłogę. odkryłam, że w uchu jest takie coś jak błędnik i on czasami może zrobić sobie przerwę. pierwszy raz od dawna naprawdę się bałam, że zwariuję z bólu. przybiło mnie do łóżka, a pójście do kibla wydawało się wyczynem na miarę zdobycia szczytu górskiego. ale to co złe minęło i wracam do siebie. zdrowie to jednak rzecz względna i trzeba się nim cieszyć, bo nie wiadomo, kiedy też sobie zrobi wolne.

dzisiaj miałam zaszczyt rozmawiać z kobietą, która zwiedziła Afrykę  i mieszkała w Tajlandii. wspaniały dzień. "powiedziała  "nie bój się, jedź". wiem już, że pojadę :) zaskurniaki w skarpecie w żyrafki chowam. małymi krokami coraz bliżej siebie jestem. i na koniec bomba! Pani Kika i jej blog!
http://www.szaszkiewiczowa.eu/

e.

środa, 20 lutego 2013

antykoncepcja

Pojechały! Kurwa pojechały!!!

Dwa razy do roku biorę dzieci kuzynów na ferie. Jest to okazja do poćwiczenia metod wychowawczych, sprawdzenia się w roli opiekuna oraz potwierdzenia decyzji żeby nie spieszyć się dziećmi!

Są zabawne, czasem słodkie, wdzięczne i ładne. Ale trują dupę 24/dobę i trzeba się poświęcać i być cierpliwym. Czasem coś powiedzą głupiego, bo potrafią mówić i to fajna funkcja.


Teksty dzieci, wybór:

- Kurcze, nie pamiętam żadnego miasta na F.(gramy w państwa- miasta)
- Tam, gdzie zmarł Mikołaj Kopernik.
- Hmm, F-oruń?


- Wstawaj ciocia, bo będziemy Cię gilgotać!
- Nie można, to tortury!!!
- Tortury to by były, gdybyśmy wysmarowali Ci stopy miodem i przyprowadzili kozę.

a.

sobota, 16 lutego 2013

nie ma "na zawsze"

"nigdy" "zawsze" "na pewno"

te wyrazy przestają dla mnie istnieć. nic już nie znaczą. nie jestem niczego pewna, nie wiem, czy jutro będę.
po co nakreślać przyszłość takimi słowami, skoro jej nie znamy. po co nimi zamykać drzwi do zmian.

najważniejsze jest dzisiaj, to kim jestem i jakich wyborów dokonuję. nieważne, co się stanie, dam sobie radę.  może nie "na pewno" i "zawsze". jestem tylko człowiekiem :)><
e.



poniedziałek, 11 lutego 2013

zielony kosmos w brzuszku

kilka razy w tygodniu próbuję nowych rzeczy, których wcześniej nie uskuteczniałam. no i dzisiaj pocisnęłam energię w odkrywanie smaku szpinaku. wymemłałam go na patelni z pomidrami, ziołami, czosnkiem i fetą.

wiosenna, zielona breja, w dodatku pełna witamin. czego chcieć więcej. ano. zamiast oliwy z oliwek w ferworze kitwaszenia zielonego rozczochra z rodziny komosowatych dolałam... octu winnego naturalnie fermentującego.

mój pierwszy szpinak na ciepło (jako dodatek do jajek gotowanych na chucka norrisa) wywołał rewolucję nie tylko w moim wątpliwym doświadczeniu kulinarnym, ale także w moim brzuszku. to był udany dzień :)

e.


niedziela, 10 lutego 2013

y y


- Cały problem w tym, że ja jadam niesystematycznie.
- Jak to nie? Bardzo systematycznie jadasz. Rano zawsze coś słodkiego, potem duży obiad, znowu słodycze, wieczorem bardzo regularnie piwo, a potem napychasz się na noc. Bardzo systematycznie.

To są te momenty, kiedy uświadamiasz sobie, że jednak gdzie indziej leży pies pogrzebany.
a.