wtorek, 7 lutego 2012

maj włochate love

Dla mnie koty i wyrzuty sumienia mają jeden wspólny mianownik- miłość!
Zobacz ile kotów jest na świecie, jak nie Krysia to jakiś inny. A dzięki Krysi wiem, że są na tym świecie tak cudowne kicie. Nie smucę się, że sie rozstałyśmy, a cieszę się, że się poznałyśmy. A przynajmniej staram się tak to obrócić, czas pomaga odwracać różne rzeczy.
A skoro mowa o miłości- myślałam dziś o tym, jak bezużyteczni są romantycy.
Kto nam takiego kitu nawciskał, żeby w ogóle zwracać na nich uwagę. Ani to nie zarobi, ani nie sprzątnie, ani nie zje obiadku, tylko by płakało i wiersze pisało. Kompletne dno.
I co dają nam w zamian za to, że musimy ich utrzymać i się nimi zajmować? Bezgraniczną miłość, parę obrazków i piosenek, czasem jakieś rany cięte lub samobójstwo. A co nam po tym? Nie najemy się tym, nie przykryjemy. Czy coś mi da to, że on o mnie myśli, cierpi i umiera z uczucia?























 Nie, w ogóle mnie to nie rusza. Chcę kawy, drinka z parasolką, żeby mnie wział do kina i na kolację. Żebym się zabawiła, najadła i napiła za jego pieniądze...zanim usiądę w moim pokoju, żeby umierać z miłości i pisać dla niego wiersze ;)

 a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie