wtorek, 19 czerwca 2012

barfly

Życie płynie nazbyt ustatkowanie. Uczęszczam regularnie na zajęcia fitness. Od wczoraj.
Idzie mi dobrze. Poza tym zajmuję się poszukiwaniem.
Dopiero wtorek, a już wykonałam plan na ten tydzień, który zawierał w sobie znalezienie zajęcia na przyszłość. Szybko mi poszło.
Zajęcie bardzo dobre, nie można dyskutować na temat wysokości wypłaty, bo jej nie będzie. Zapewnią mi jedzenie i spanie. Spełnię się hobbistycznie i idealistycznie. Tylko tata dziwnie zareagował, gdy oznajmiłam mu, że będę hodować lamy. A konkretnie alapaki, które są jednymi z moim ulubionych zwierząt- połączeniem puchatego mopa i sarny.
Jest też jeden dodatkowy plus tego zajęcia- odbywa się ono na fermie, gdzie nie ma pubu żadnego. Nie będę więc pić jakiś czas i zobaczymy co z tego wyniknie. Tak mi się to przypomniało z tym piciem, bo tak przypadkowo obejrzałam dziś kolejny raz ćmę barową. I znowu zaczęłam się zastanawiać- jak długo będę robić jeszcze idiotyczne rzeczy na przykrycie, zanim się odsłonię i zostanie tylko pustka i smutek. Uznałam, że długo, bo alkoholicy mają fantazję. I wytrzymałość. Zresztą akurat na picie nie mam na razie innego pomysłu.
Kurwa, ależ piękny jest ten film. I mądry niezwykle. Natura ludzka. Przypomniał mi o moich znajomych alkoholikach i narkomanach z ośrodka. Takich Henrych poznałam, wspaniali ludzie. Nie nadają się do życia w świecie za dnia. A ja nie nadaję się, żebym im mówić, że warto. a.



"rezygnowanie z alkoholu to też żadne rozwiązanie"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie