piątek, 8 czerwca 2012

ja i Euro

kiedyś, dawno dawno temu siedziałam z tatą i oglądałam mecze piłki nożnej. prawda jest taka, że nie byłam zagorzałym kibicem, ale cieszyłam się, że mogę spędzić czas z ojcem. nigdy też nie pałałam specjalnie wielką miłością do piłki nożnej.

przygotowania do Euro i cały szum wokół tego spowodował, że czułam się jak przed świętami w grudniu, jeszcze nie nadeszły, a już miało się ich dosyć, aż do porzygu. to jednak się zmieniło, kiedy zobaczyłam treningi otwarte, podczas których kibice w entuzjastyczny sposób przywitali drużyny. bez kitu, wzruszyłam się. bo to była niesamowicie pozytywna energia.

oczywiście zawsze znajdzie się kilku oszołomów - specjalistów od rasizmu, co lubią wyrażać swoje złote myśli na transparentach, ale myślę, że to nie tylko w Polsce dochodzi do takich sytuacji. żadne społeczeństwo nie jest tak przykładnie poprawne, żeby tego typu incydenty się nie zdarzały (chociaż dziennikarz z BBC uważa inaczej, bo Polska i Ukraina to dzikie kraje, w których mieszkają brutalne niedorozwoje, co ludzi w trumny pakują).

no i teraz do mnie dotarło, że tu nie chodzi o to, czy to jest piłka nożna, czy koszykówka, czy rzucanie smalcem na odległość - tu chodzi o wspólną sprawę. o to, że ludzie mają w końcu wspólny temat do rozmów. łączą się pokolenia, strefy bogatych i biednych, murarzy i bankowców, studentów i weteranów wojennych - wszyscy są kibicami. i to jest zajebiste. może niezbyt odkrywcze, ale zajebiste. tak więc - do boju POLSKA!!!

e.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie