oddycham, łykam dawkę informacji z Polski, trawi się i mam to w dupie. ale gówno śmierdzi. dokuczliwy jest ten smród obłudy.
jak upiór w operze wyłaniają się z radioodbiornika informacje o politycznych rozgrywkach. i wszytko jeb! cały wypracowany spokój i dystans do życia ściska się w zwężonych od gniewu oczach. tak właśnie, co jakiś czas następuje kumulacja mojej frustracji wywołanej przez polskich hospodynów politycznej schizofrenii.
tak więc:
- wyniki ekshumacji Zbigniewa, który zginął w smoleńskiej katastrofie, skłoniły jego córkę do dalszych refleksji. bo jak to tak, że nie ma śladów eksplozji ładunków wybuchowych na zwłokach jej ojca? no jak to tak? przecież to był zamach(!) ale po przemyśleniu, pani Małgorzata dochodzi do dalszych wniosków, że w sumie, to ładunek mógł eksplodować na pokładzie samolotu, ale fala uderzeniowa niekoniecznie musiała objąć pana Zbigniewa swym zasięgiem. a to pech!
- pan Grzegorz, prezes Polskiego Związku Paranoi Nawołującej zapowiada zmianę trenera kadry. buraczy się przy mikrofonie, bez krzty wstydu i jakiejkolwiek ogłady. z mordy przypomina Grincha z filmu "How the Grinch Stole Christmas". chociaż nie, Grinch uśmiechał się z wdziękiem, a pan Grzegorz nawet tego nie potrafi.
chciałam napisać jeszcze o p. Jarosławie, ale sondaże wskazują, że ostatnio stracił poparcie przez Euro, więc nie ma co rozkminiać. będę się denerwować po Euro, czyli za niecały tydzień.
e.