poniedziałek, 12 marca 2012

nie takie chucherko słabe jak go widzą

jestem anemikiem. jak byłam małym bąbelkiem i szorowałam do zerówki z wielkim plecakiem, tata żartował, żebym trzymała się płotu, bo jeszcze mnie wiatr zwieje... i nie raz tak bywało. w szkole podejrzewali, że rodzice mnie nie karmią, a w domu, że w szkole nie jem kanapek. ciągle słyszałam, że jestem prawie przezroczysty chucherek. no i tak się snułam w tej szarej masie społecznej - jak duch.

w podstawówce ciężka choroba przybiła mnie do szpitalnego łóżka na kilka miesięcy. lekarze rodzicom oświadczyli, że ich dziecko może wyjechać ze szpitala nogami do przodu albo na wózku inwalidzkim. kiedy następnego dnia wstałam i poprosiłam o obiad, uznano to za cud.

skoro obwołano mnie cudem to nie mogłam już być chucherkiem. przez okno w szpitalu codziennie patrzyłam na drzewo. po tygodniach znałam każdą jego gałązkę. pomyślałam, że jeśli się wydostanę ze szpitala i wszystko będzie dobrze, podejdę do tego drzewa i je uściskam. tak też się stało. nigdy moje zmysły nie wchłaniały tak intensywnie przyrody. 

druga szansa na nowe życie obudziła we mnie szaloną chęć przeżywania i cieszenia się wszystkim co mnie otacza. już niczego się nie bałam. już nie przejmuję się, tym jaka jestem tylko jestem po prostu... szczęśliwa. czasami mam wrażenie, że zamiast krwi w moich żyłach tętni ciągle... adrenalina. nadal wyglądam jak chucherko, ale mam w sobie tyle siły i energii, że to ja teraz przewracam płoty.   

Dla tych, którzy nie czują powera ani adrenaliny...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie