Kiedy pojawia się za dużo opcji do wyboru, moja bliźniacza natura cierpi.
Bo z jednej strony, to...ale z drugiego punktu widzenia to....
No i w sumie to...ale..
Koszmar. Paradoksalnie, im więcej opcji, tym łatwiej mi się zdecydować. Jestem tak skonstruowana, że odnajduje się w bałaganie. A nawet lepiej funkcjonuje- ze stosu ubrań łatwiej mi coś wybrać, niż kiedy są ułożone równo w szafie.
Ale najgorzej jak mi ktoś daje dwie opcje do wyboru.
To ALBO To.
To jakbym już przegrała. Automatycznie. Bo obojętnie co wybiorę, później to drugie będzie bardziej atrakcyjne. I zamiast cieszyć się tym, co dostanę, będę żałować, że nie mam tego, z czego zrezygnowałam.
Czy jeszcze jakiś człowiek tak ma, że jak kupuje pączka, to myśli, że jednak ekler byłby lepszy?
Dlatego zwlekam z decyzją, decyzjami. Aż się same rozwiązują albo znikają. I jestem wolna, wiecznie niezdecydowana i nieodpowiedzialna. Tak to wygląda.
Od dwóch dni próbuje podjąć dość ważną życiową decyzję- który z braci Kliczko jest fajniejszy.
I nie mogę. Patrze, jak trenują, jak się wypowiadają (nawet po niemiecku <3 !),
jak obijają przeciwników, jak działają charytatywnie, jak rąbią drewno i jak ciągną sanki.
I nie wiem.
Bo z jednej strony Vitali ..ale z drugiej Władymir ...
Dlatego zrobimy tak- biorę oby dwóch :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
wszechopinie