sobota, 3 marca 2012

Rzecz o Tadziu

Dawno nie czułam się tak wypruta z emocji. Czuję się jak robot co pogubił śrubki do montowania swojego akumulatora życia. Trybiki ledwo pracują. Nawet mruganie oczami jest męczące. Taki kac.

Cierpiąc egzystencję pod kocem w paski co chwile włącza mi się myślenie o kreatywnych ludziach, którzy byli dziwakami i dzięki temu zmieniali świat. Od razu zapala się lampka - kurna oni tyle zdziałali, a ja bezczelnie leżę i toczy się we mnie po-pijacki leniwiec. No to zmusiłam się resztką sił, żeby wyskrobać chociaż ten wpis, a potem z mniejszymi wyrzutami sumienia z powodu dzisiejszego paskudnego nieróbstwa schować się znowu pod kocyk i zapomnieć o wszystkim oprócz oddychania.

No więc dzisiaj parę tylko słów o Tadziu, o którym powstały książki, bo Tadzio zajebisty był w tym co robił. Jeden z największych świrusów teatralnych XX wieku. Uwielbiam patrzeć na zdjęcie Kantora, na którym widać jak siedzi z fajką rozkminiając niepojęte rzeczy świata tego i ten jego szalik niby niedbale zarzucony na szyję.  Najbardziej Tadzio kojarzy mi się z happeningiem nad morzem, gdzie dyrygował falom, a plażowicze jako publiczność podziwiała morze w nowej odsłonie sztuki. "Panoramiczny happening morski-koncert morski". Tak to Kantor wymyślił. Rewelacja! Szum fal zawsze budzi jakieś emocje, a Tadzio je ujarzmił, albo one Tadzia :) Niech każdy sobie interpretuje jak chce. Idę spać.


   http://www.culture.pl/baza-sztuki-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/tadeusz-kantor



1 komentarz:

  1. Cudownie i tak prosto to napisałaś. Nie trzeba wielkich słów. Przesyłam link do autora o autorze od autorki itd :))

    OdpowiedzUsuń

wszechopinie