poniedziałek, 19 marca 2012

galeria

Miałam Ci ja okazję niedawno zwiedzić trójmiejskie galerie sztuki. Najgorzej że nowoczesnej.
Kiedy powiedzieli mi, że idziemy jutro z dziećmi na wycieczkę do galerii, myślałam o bałtyckiej.
A tu- wsiadamy w tramwaj i ciśniemy w kierunku kultury. Zasmuciłam się Ci ja nad losem nie tyle swoim (chociaż też), a tych biednych dzieci.
Te dzieci bowiem nie znają sztuki, nie czytają książek i w związku z tym, po naszym spacerze słowo "sztuka" zwiąże się na zawsze w ich głowach z tym, co zobaczymy.

A widzieliśmy: słup graniczny ze szklaną płytą, drąg drewniany zawieszony na ścianie, wydrążone drzewo położone poziomo oraz klocki z kolorowymi naklejkami. A także wizualizacje- muzyczkę i i mieniący się napis Gott mit uns.

To wszystko jest współczesną sztuką, aby zrobić te arcydzieła należy studiować na akademii 5 lat, dostawać rządowe stypendium i dofinansowanie. Jak się wydaje, eksponaty te należy otoczyć opieką równie wykształconych pracowników galerii, oraz dać im dużo ocieplanej, nieużywanej przestrzeni w centrum Gdańska. Najpotrzebniejsze jednak jest robienie wernisaży, gdzie dziwnie ubrani artyści mogą poudawać, że się wzajemnie interesują sobą i swoją twórczością, a w międzyczasie zeżreć torty i owoce oraz napić się kawy i wina za pieniądze z podatków.
Na zdrowie!

Przypomniało mi się, jak dobre kilka lat temu chodziłam na podobne wernisaże do Refektarza w Kartuzach. W celu zrobienia artykułu do gazetki.
Było to o tyle zabawne, że swojskie, lokalne ryje dodawały wydarzeniu dodatkowej patetyczności, także olbrzymia egzaltacja już nie mogła utrzymać się na chudych nóżkach absurdu. Musiała się przewrócić.
Śmialiśmy się, piliśmy wino i jedliśmy ciastka, słuchaliśmy przemów. Śmialiśmy się, chodziliśmy wokół dzieł i śmialiśmy z ludzi, którzy udawali, że obserwują ze skupieniem dzieła, a tak naprawdę myśleli o jutrzejszym obiedzie i patrzeli się ukradkiem na innych- czy jeszcze trzeba chodzić, czy już można stanąć i wziąć kolejne wino i ciastko. Potem robiliśmy zdjęcia, a jak nie było komu, to sobie nawzajem w zapatrzonych pozach. Co się potem wstawiało pod artykułem i dopisywało: wystawa cieszyła się olbrzymim zainteresowaniem.

Lata mijają, a mnie się ciągle zdaje, że tym większym jest się artystą im dziwniejszy image siebie się kreuje.
A dzieła?
Weź co znajdziesz w koszu na śmieci i dopisz symboliczną interpretację. Zjaraj się to będzie głębsza.
Im bardziej bez sensu i nielogiczna tym lepiej.
Bo jesteśmy nowocześni, nie ważne są dla nas wzorce czy warsztat.
Liczy się NIE forma a treść.
Co widać najlepiej we współczesnych mediach...

Tak jakby brak formy automatycznie powodował wzrost treści.
A ja- staromodnie- wolę ręcznie zrobione, ładne puste pudełko, niż wyjęte z niego, okrzesane przez dyplomowanego plastyka, powietrze z dorobioną ideologią.

a.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie