piątek, 23 marca 2012

jeb

kiedy wydaje się człowiekowi, że wszystko się już jakoś układa i byle do przodu dostaje jeb w ryj od życia. wiadomo, że bycie Polakiem to nie sielanka, ale zaczyna mnie to już hardo wkurwiać. ten cały chory popieprzony system, w którym nic nie trzyma się kupy, a człowiek jak mała pchełka odpierdala syzyfową pracę, która jak się okazuje nie jest warta złamanego grosza.

piątek - dzień wylewania frustracji, nieszczęśliwości wielkiej i upadku ducha. mojego ducha, co zawsze silny był i nie do zdarcia. każdy musi kiedyś pęknąć. wtedy najlepiej pójść do lasu i biec przed siebie. wybiegać wkurwa. jak już się zmęczę, to nie chce się myśleć, a jak przestaję się zadręczać, to zaczyna działać  moja maksyma życiowa "ja kurwa nie dam rady?" i jest git.

nie radzę jednak biegać po ćmoku, bo można solidnie w coś pacnąć. wiem z doświadczenia. czasami można się wkurwić w nocy i wtedy zalecam ostrożność.

jako, że dziś gorzkie żale piątkowe, postanowiłam, że biorę to na moją piękną klatę. nie dam się. jeśli czegoś nie można zrozumieć, to trzeba wszystko zmienić. pierdolnąć system w ryja. jeb!

e. ps. przepraszam, za język okraszony wulgaryzmami, ale czasami inaczej nie można inaczej. no nie można!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie