niedziela, 20 maja 2012

rzecz o głowie co boli i dysfunkcjach niechcianych

współczuję morderczej niedzieli a.
bez kitu, ja dzisiaj też jakoś tak ledwo obczajam przestrzeń. od dwóch dni napierdala mnie głowa i nie wiem dlaczego i nic nie pomaga - ani leki, ani sen, ani inne czarodziejskie specyfiki. Zatęskniłam za kacem, co mniej jest męczący niż te bóle jak gwoździe w bani. rano myjąc zęby czułam się jak moja elektroniczna szczoteczka, co jej energii zabrakło i obroty się zmniejszyły. 

w dodatku rozmowa z bliską osobą uświadomiła mi, że od wielu lat nie potrafię opanować być może ważnej zdolności, mianowicie - przyjmowania komplementów.

jak sobie o tym myślę, to rzeczywiście jakoś nieudolna w tym jestem. nieważne, czy przyjaciele, znajomi, czy faceci - mając dobre intencje rzucają komplement i każdy na moim miejscu byłby z tego powodu uradowany.  we mnie jednak jakaś totalna blokada zapada. nie wiem, co odpowiedzieć, zamykam się w sobie natychmiast i ledwo jestem w stanie wydukać "dziękuję". to tak żałosne, że aż śmieszne i zdarza się nawet, że się w duchu sama z siebie śmieję.

może tak już zostałam zaprogramowana albo sama jakoś się tak nastawiłam, że wyłączam się słysząc miłe teksty, żeby przypadkiem nie stracić pokory do życia, nie sfiksować i nie walczyć z wodą sodową, co ponoć uderza do głowy, a ta boli mnie już wystarczająco mocno.

e.


1 komentarz:

  1. ja uważam, że jak ktoś mówi mi komplement, to na pewno czegoś ode mnie chce i jest fałszywie miły, bo ja jestem za brzydka/sraka/owaka, żeby mówić mi miłe rzeczy. ot co!

    OdpowiedzUsuń

wszechopinie