czwartek, 1 listopada 2012

permanentna melancholia

Kilka minut po północy. Zwykli ludzi po rodzinnych świętach śpią zmęczeni gwarem i pysznym jedzeniem. Zdaję się, że to im wystarcza do szczęścia w zupełności.
Ja siedzę jak sparaliżowana, słucham smętnej muzyki i płaczę.
Jestem jakby ogłuszona.

Nic się nie stało.

W taki dzień widzę po prostu wyraźniej kontrast. Tylu normalnych ludzi i ja. Rzesze przy grobach rzeszy pod ziemią.

Nigdy nie będę taka jak oni. Czasem udaje mi się łudzić, że może kiedyś jednak. Nie dziś.
Chociaż udało mi się zapuścić i pomalować paznokcie, kompulsyjnie zdzieram teraz lakier zębami.

Dziś ch gębowość razi, powala. Nie jestem Jezusem, nie potrafię wstać. Jutro też nie.
Uwierzyć w ich sens- coraz mi dalej.

Myślę sobie czasem, że jakaś miłość by tu pomogła. Ale to mi się nie układa także ostatnimi czasy. I akurat w tej chwili, mam taką potrzebę znaku, prezentu od losu. Hej, boziu, proszę mnie zauważyć, docenić! Jestem taka fajna i bardzo się staram!
Nikt nie woła. Nie wołam też ja, bo nie mogę znieść mojego sztucznie miłego głosu, udającego że obchodzą mnie cudze sprawy. Albo że mi zależy.

Mogłabym uderzyć twarz, za to że się bezwolnie odruchowo uśmiecha. Czemu to robi, zła twarz!
I po co ona jeszcze się na ten świat patrzy, co ta tępota chce zobaczyć...

Niebo pełne gwiazd, a bywa, że wielki trud doszukać się jednej.
a.




Charles Bukowski

bez marzeń (dreamlessly)


stare, siwe kelnerki
nocą w kafejkach
poddały to już
i kiedy zmierzam chodnikami
światła patrząc w okna
domów opieki
widzę, że to już dawno nie jest
z nimi.
widzę ludzi na parkowych ławkach
i widzę w sposobie w jakim
siedzą i patrzą,
że to odeszło.

widzę ludzi w samochodach
i widzę w sposobie, w jakim
prowadzą swoje auta,
że nie kochają, i że nie są
kochani -
i że nie myślą
o seksie. wszystko zapomniane
to jak stary film.

widzę ludzi w towarowych domach i
supermarketach
pomiędzy półkami
kupujących rzeczy
i widzę w tym, jak ich ciuchy
leżą na nich i jak idą,
i w ich twarzach oraz oczach,
że nie troszczą się o nic
i nic nie troszczy się
o nich.

widzę setki ludzi na co dzień,
którzy poddali się
całkowicie.

jeśli pójdę na wyścigi
albo na sportową arenę
widzę tysiące,
bez uczuć do czegoś bądź
kogoś
i nikt nimi nie obdarza też
ich.

wszędzie widzę tych, co niczego
nie pragną, prócz
żarcia, dachu i
ubrań; skupiają się
na tym,
bez marzeń

nie rozumiem tego, czemu ci ludzie nie
znikną
nie rozumiem tego, czemu ci ludzie nie
zgasną
czemu chmury
nie zamordują ich
lub czemu psy
nie zamordują ich
bądź czemu kwiaty i dzieci
nie zamordują ich,
nie rozumiem.

sądzę, że oni już nie żyją
jednak nie mogę dostosować się do
ich istnienia
ponieważ tak ich wielu.

każdego dnia,
każdej nocy,
jest ich wciąż więcej
w metrze i
w budynkach i
w parkach

nie odczuwają trwogi
nie kochania
i nie
bycia kochanym

tak wiele, wiele, wiele
pokrewnych mi

stworzeń


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie