czwartek, 22 listopada 2012

Fortuna pod wpływem

naiwna wierzyłam, że nie rzucam życzeń w czarną dziurę, tylko gdzieś się we wszechświecie zahaczają i czasem jakieś spada z gwiazdą z nieba i się spełnia. i wypowiedziałam życzeń kilka tylko, żeby przetestować, bezpiecznie się poczuć z wiarą w metafizykę i wyskoki naćpanej szczęściem Fortuny.

i zahaczyło się życzenie i zjebało się z nieba jak grom. i wszystko pięknie. przybiegła roześmiana Fortuna, przycupnęła na progu, wypiła setkę czystej i zapowiadało się, że zostanie na dłużej. fajnie było. wierzyłam, że wierzę we wszechświat, a on się mną przejmuje. że gdzieś tam dym został po spalonej gwieździe nie bez powodu. bo przecież życzenie... bo to ma sens spalać się w szczytnym celu.
doch.
po czym Fortuna upojona puściła pawia i filozofia mi się rozjechała. Walt Disney by się uśmiał. bo kto teraz wierzy w bajki. o życzeniach, gwiazdach, wszechświecie...o trzeźwej Fortunie. i wierzyć nie ma co, tylko sobie być trzeba, bo jak wszechświat ma mnie gdzieś, to ja jego też.
e.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie