coraz częściej zauważam, jak krzywdzę sama siebie. dziwne to zjawisko. bo niby uparta jestem i rozsądna w miarę, a głupoty robię nakreślając granice postrzegania siebie i wszechświata.
nawyki wracają, a największym z nich jest poczucie, że jestem częścią systemu i powinnam działać tak jak on. myślę o tym co wypada, a co nie, martwię się na zapas, zaszczuwam we własnych obawach i wydostać się nie mogę.
mówisz a., że wystarczy wyłączyć myślenie. wiem, że trzeba czuć i postępować tak jak się czuje. ale tyle granic sobie wyznaczyłam, że pole manewru się skurczyło i nie wiem, jak się z tego wydostać.
sama sobie wymyślam problemy, wyszukuję rzeczy, których nie lubię, które nie mogą się udać i mimo że czuję w sobie mnóstwo energii to sama zaczynam zamieniać ją we frustracje.
zablokowałam się i jakże ciężko jest sobie strzelić... reset.
e.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
wszechopinie