czwartek, 9 sierpnia 2012

babcie

tak!

piszę.

cierpną mi ręce, niczym zreumatyzowanemu zegarmistrzowi. kiedy to było, żeby ostatnio?

co słychać

to samo, ale z kim innym. generalnie. pracę mam, nawet za dużo. żebym jak robol dzisiaj po 12 godzinach do domu wracała, psycholog kurwa specjalista nadgodzinista.

na grillu pracowniczym dziś byłam. chyba nie lubię takich imprez, chyba nie lubię mieć kolegów i koleżanek z pracy. bo chyba tak się patrzą na wszystkich wszyscy, żeby ich na pewno obgadywać, kiedy sobie pójdą. a ja wyszłam pierwsza.

poza tym spędzam czas z babciami, w domu seniora. robimy kampanię społeczną i udajemy, że oni są aktywni i że fajnie jest być starym. z wielkim trudem przychodzi nam wybieranie zdjęć i filmików do tej akcji, na których ktoś się uśmiecha albo przynajmniej nie śpi w środku tańca czy zajęć aerobiku.

byłam też na spotkaniu z babciami z nowej zelandii, które jeżdżą po świecie rozwożąc swoją magiczną energię. trochę się spóźniłam, akurat jedna babcia się przedstawiała śpiewając pieśń, zawodząc ją w sumie. patrzę, a koleś przed nią pada na ziemię, po czym wstaje po chwili i mówi, że energia starszyzny była zbyt powyżej jego, i że musiał się pochylić. na szczęście, jeśli ktoś nie czuł wyższości energii nad swoją, to nie musiał się pochylać.
babcie zachęcały natomiast, abyśmy się odwracali do siebie nawzajem, stykali się nosami i wąchali przez kilka sekund. wdech nosem, wydech ustami.

a akurat jadłam bakłażany z sosem czosnkowym na obiad. postanowiłam więc okazać miłosierdzie i wyjść szybciej. akt ten jak zwykle nie został zauważony ani w żaden sposób upamiętniony, jedynie tym skromnym wpisem.

memento mori!
a.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie