poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Toruń kurwa!

Wiem, dlaczego ludzie nie mogą wyjechać z Torunia. To nieogarnięte, ulotne, wymieszane fazami emocji miasto. Ludzie tam nie biegną, tylko płyną przez przestrzeń, kontemplują, są jak wolno sunące pociski w Matrixie. Prawdziwy slow-motion w magicznych uliczkach, z których spoglądają na Ciebie bajkowe i historyczne postacie.

I taki kadr w pamięci pozostał: świeci słońce i odbija się w wielkich lutrach niesionych przez mężczyzn przechodzących przez starówkę. Odbijał się w nich też ratusz i lecące gołębie, a wszystko to otoczone muzyką małej dziewczynki grającej na akordeonie i stukami-pukami słynnego łyżkarza.

"Wszystko jest na starówce" - mówiłaś a. I było. Jak w małym miasteczku, gdzie kultura wchłania człowieka ze wszystkich stron. Kina, puby, herbaciarnie, teatry, galerie. A w tym wszystkim Kopernik zakręcony i smok co na pewno nie ma 2 metrów długości, jak to opisał jakiś dzięcioł w toruńskiej legendzie.

Ale nie o smoka tu chodzi, ale o to, że Toruń to idealne miejsce na improwizacje, nieobliczalny jest, nieugłaskany. Każdy może mieć prywatny raj - Kadr, Bunkier, Desperado i wszystko jak w "Czeskim Śnie".

Zakochać się można w jeden dzień, zaręczyć następnego, a potem zdradzić można, rozstać się i wrócić. Całować się  i jednocześnie dostawać po ryju od tej samej kobiety, jak w filmie "Och Karol", a nawet lepiej, bo namiętność jest prawdziwa, toruńska.  Toruń podaje na tacy artystów, filmy, muzykę. Trzeba wiedzieć tylko na co się ma apetyt, a rośnie on w miarę jedzenia.

Toruń w zderzeniu z rzeczywistością innych miast jest jak weekend w porównaniu z dniami roboczymi. Nikt nie chce, żeby weekend się skończył (chyba, że za dużo się chleje) i nikt nie chce wyjeżdżać z Torunia (chyba, że za dużo się chleje).

Już wiem, że do Torunia wrócę, ale nie wiem, czy stamtąd wyjadę ;)

e.

2 komentarze:

  1. coś w tym bez kitu jest.niestety z toruniem jest też tak,że mija "weekend", tak jak kończy się disneyowska bajka,i po odczytaniu napisów końcowych pozostaje ciemność,dopóki nie odtworzysz bajki ponownie.ile wytrzymasz oglądając w kółko królewnę śnieżkę?

    OdpowiedzUsuń
  2. racja. czasami czuję się jak Parry w filmie Fisher King - przemykam między ciemnością a bajką. bywa, że granice między nimi znikają i wtedy można magicznie wchłaniać życie, nieważne czy w Toruniu, czy w Starych Juchach. masz własną bajkę bez napisów końcowych. póki co...

    OdpowiedzUsuń

wszechopinie