środa, 25 kwietnia 2012

uwalnianie i kulanie

jakoś tak nijak się zrobiło - wkroczyła rutyna i mimo wielu planów podboju świata chodzę poobijana przez moje lenistwo. nie myślę o niczym ważnym - nie egzystuję - latam w tym wymiarze niezachwianym wyrzutami sumienia z powodu mojego nieróbstwa. perfidnie dobrze mi z tym. jak cisza przed burzą, a burze mają nadejść. nie mogę się doczekać, uwielbiam wyładowania elektryczne, emocjonalne i takie co rozpieprzają życie, bo potrzebne są, żeby z monotonnej fazy się wyrwać. uwolnić.

kulać też się lubię. kulanie jest nierozerwalnie połączone z fazą przed uwolnieniem z rutyny. lunatykując w rzeczywistości często chce się spać. ziewasz i walczysz ze sobą, żeby nie pacnąć pod kocyk i wyłączyć się. out of order i święty spokój. jak byłam małym szkrabem to mama mówiła: "nie ziewaj tylko się kulnij pod kocyk."

zanim się uwolnię i burza będzie i znowu jakaś życiowa draka  i adrenalina będzie tętniła w żyłach...zanim ziewnę znowu, kulnę się, żeby nauka nie poszła w las...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie