jak JA się boję...
Jak małe dziecko siedzące w jaskini brudnej i mokrej, ale znanej i od lat ukochanej. Ktoś woła mnie do światła, ktoś wyciąga rękę. Boję się. Oczy mam nieprzyzwyczajone. A może to wróg, ręka potwora?
Wygląda na ludzką, ale to jeszcze nic nie znaczy.
Po chwili opuszcza mnie kontrola. Tracę zmysły i przemawia przeze mnie dziwnie karcący głos surowego rodzica- odejdź, daj mi spokój dziecko. Nie chcę twojej radości, poczuj się źle i odejdź. To nie ja mówię, ale ktoś przez moje usta. Broni mnie. I ręka znika, postać odchodzi. Jak odeszły inne przed nią. A ja siedzę nadal w tym samym ciemnym miejscu.
Teraz patrzę z boku na te postaci, obie chcą dobrze. Są związane ze sobą, choć nie chcą tego widzieć. Może czas się pogodzić. Czas, żeby wyszły na słońce...
Spójrz z boku na swój strach, jak bardzo go czujesz- zachwyć się sobą w tym uczuciu. Jest piękne, głębokie, szczere, twoje.
a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
wszechopinie