niedziela, 16 grudnia 2012

wszechstworowa apokalipsa

przeżyłam kilka osobistych końców świata i może nadejdzie ten prawdziwy. tylko, żeby jakiś efektowny był. coś jak w kinie 5d i żeby można było chociaż chwile na to cudo popatrzeć, a nie że wszystko się rozjebie w parę sekund i koniec. ciap i jesteś unicestwionym bytem w stanie ciekło-rozbryzganym.

nie. apokalipsa musi być zajebista. zamiast anielskich fanfar - kawałek Guns N' Roses "Paradise City".


 i noc nastanie, gwiazdy zaczną spadać z nieba, a inne planety będą na tyle blisko, żeby móc je podziwiać w całej okazałości popijając whisky z lodem i paląc ostatniego w życiu blanta. potem poproszę, żeby z chmur się utworzył się kosmiczny wir, który powoli się kręcąc  zżerał i wchłaniał budynki, samochody, autostrady, wszystko, oprócz ludzi i przyrody.


a jak wszystko, co nazywało się cywilizacją przestanie istnieć, zobaczymy jaki świat jest niesamowity bez fabryk, wysypisk śmieci, zanieczyszczonych oceanów,  jak dużo straciliśmy myśląc, że zyskujemy. i poczujemy się jak ostatnie szuje, co rozjebały dobrze działający system. wtedy to po lekcji pokory, przypałęta się mgła z gazem rozweselającym i owładnie ludźmi, aż umrą ze śmiechu, by potem narodzić się na nowo, dorosnąć i chlupnąć sobie whiskacza.
e.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie