oczywiście drzemka włączana co10 minut, a potem co 5... w efekcie powoduje nagłe nasilenie senności, co się zjawia nie wiadomo skąd i daje Ci prosto w ryj, że leżysz bezwładnie i za cholerę nie masz sił się poruszyć.
ważna jest też melodia, którą wybieramy na poranne budzenie. ostrzegam przed Sade i Anną Marią Jopek - to nie działa. podobnie radosne brzdęki - do nich można się szybko przyzwyczaić i potem już nie ma reakcji. na śpiochach high level takich jak ja, to nawet już heavy-metal nie robi wrażenia. i choćby Pantera się spociła to nawet powieka nie dygnie. no to zapodaję sobie co rano drące japę dzieciaki uskuteczniające żwawy gospel. póki co dają radę.
można też spróbować wstawać na hop! czyli wyłączyć myślenie i zaskoczyć siebie nagłym zerwaniem się z łóżka! jednak nie ma się co oszukiwać. potem i tak zmora snu Cię dopada i rozrywa silną wolę na strzępy, skacząc po niej żywiołowo i zawzięcie wdeptując w ziemię. wystarczy, że usiądziesz na kanapie i przemknie przez głowę myśl "pacnę na chwilę na podusia" i już po Tobie.
i jak tu walczyć? bo trzeba walczyć, żeby jak mówiła moja babcia, rozumu nie przespać.
e.
chce kota! teraz.a.
OdpowiedzUsuńMam tak samo. Dawno temu wymyśliłem system, który sprawdziłby się w 100%. W sypialni pod sufitem wisi wielki dzwonek - taki jak szkolny. Podłączony on jest do wyłącznika który znajduje się w łazience, na dnie beczki wypełnionej woda do takiego poziomu, bym musiał zamoczyć całą głowę aby wyłączyć budzik.
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam takiej beczki.
dobre! polecam aromasauny - jest beczka, która umożliwia całkowite zanurzenie, co załatwi problem budzenia i jednocześnie kąpieli ;)
OdpowiedzUsuńhttp://jarek.tolus.pl/boazerie/?lang=1&main=8&sub=50&item=20&numer_menu=1
e.