piątek, 6 lipca 2012

telefony

ja się stresuję. zawsze, jak mam zadzwonić gdzieś.
boże, czy wszyscy ludzie tak mają czy tylko ja?
mam wrażenie, że tylko ja. siedzę z bijącym sercem, trzęsącym się w ręku telefon i zasycha mi w ustach.
inni ludzie w mojej pamięci zawsze dzwonią pewni siebie, żartują, zniżają głos.
i tak sympatycznie jest.

a ja nie lubię dzwonić. rozmawiać w cztery oczy, spotkać się- to tak. łatwiej. uśmiechnąć się można, rozładować atmosferę. WEWNĘTRZNĄ ATMOSFERĘ NIEPOKOJU. a nie tam, telefon. jak wybuchnę, to rozmówca nawet nie będzie wiedział, co się stało. dlaczego nagle umilkłam?

i pewnie wybuch nie będzie pierwszym pomysłem, który przyjdzie mu do głowy. nie usprawiedliwi mnie w ten sposób.
może pomyśli, że coś nas rozłączyło. i zadzwoni, a numer będzie niedostępny. czy wpadnie na to, co mogło się stać?

nie, pewnie pomyśli, że gburem jestem i tyle. albo telefonu nie naładowałam. i tak to się skończy.

tymczasem ja umrę.

zostawiam tu ślad, żeby mnie ktoś nominował do nagrody Darwina- najgłupszych śmierci i wypadków. pośmiertnie prześlijcie nagrodę moim rodzicom. chciałam im coś zostawić, myślałam o Noblu lub Orderze Orła Białego, ale mogę nie zdążyć.
Adios amigos!
Death is coming.

a.

2 komentarze:

  1. proponuję telefon wyrzucić przez okno :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kusząca perspektywa:) a jak już zadzwoniłam, to nie odbiera!a.

    OdpowiedzUsuń

wszechopinie