piątek, 6 lipca 2012

Yonderboi i jaskółki

słucham utworu na cześć węgierskiego poety Janosa Pilinszky. kompozycja pełna emocji i sprzeczności wymyślona przez  László Fogarasi, znanego również jako Yonderboi. słucham go z prawdziwym namaszczeniem - głośniki odpowiednio skonfigurowane i okno otwarte na przestrzeń (parking osiedlowy + drzewka, co ze mną rosną, jak wspominałam we wcześniejszych postach). czuję się trochę jak małolat, co słucha techno rave i ma uciechę, że sąsiadom tynk odpada ze ścian.

no i jest sobie spokojny wieczór, Egyenes labirintus płynie przez przestrzeń, dźwięki przysiadają na parapecie i lecą dalej. tym razem jednak na muzykę László odpowiedziały jaskółki. myślę sobie, kurna, niemożliwe i skręcam regulator głośnika do minimum. i cisza. 

The Straight Labyrinth
(Egyenes labirintus)

What will it be like, this return flight
that only similes can describe,
like sanctuary, altar,
homecoming, handshake, hug,
under the trees, garden feast,
where there is no first and last guest,
what will it be like in the end,
this free-fall on open wings,
this flight into the fiery
focus, the communal nest? - I don’t know,
and yet, if there is something I know,
I know this blazing corridor,
this labyrinth straight as an arrow,
the heavier and heavier,
exhilarating fact of our fall.
János Pilinszky

pogłaśniam - jaskółki odpowiadają na skrzypce. taki ornitologiczny festiwal. a jak o skrzydlatych mowa, to dzisiaj przypomniałam sobie o zdjęciach Artura Tabora, co fotografował przyrodę, a sowy kochał nad życie. dwa lata temu zginął w Mongolii. wrażliwy na piękno człowiek, zresztą sami zobaczcie: http://www.arturtabor.pl/

ps. moja siostra nienawidzi utworu Fogarasi, aż włosy jeżą się jej na głowie ze złości jak go odpalam. ale dzielna jest. wytrzyma ;)
e.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie