poniedziałek, 25 marca 2013

prawdziwe życie


Od wczoraj nie jestem pewna, czy żyję naprawdę.
Włączyłam telewizor i akurat zaczynał się program. Tytuł „ Prawdziwe życie”. Po eleganckiej czołówce, na ekranie ukazała się szlochająca kobieta. W średnim wieku, swetrze, zaniedbana. Tak płakała, że nie bardzo było można zrozumieć, co ją spotkało, ale zdawało się, że z pewnością coś prawdziwie okrutnego. W każdym bądź razie- cierpiała, co dało Telewizji Polskiej impuls do przedstawienia jej jako kobiety „żyjącej prawdziwie”. Mój egocentryzm od razu zapalił mi lampkę w głowie: a ty, czy żyjesz naprawdę?
No i chyba nie.
Porównując się z bohaterką popołudniowej ramówki, wypadam blado. Wysypiam się i mam małe since pod oczami. Nie zostałam skrzywdzona przez system, ani przez męża. Moje dzieci nie piją alkoholu, a sąsiad nie szczuje mnie swoim psem. Generalnie cieszę się życiem i jestem z niego zadowolona. Nie uważam, żeby ktoś mnie w jakikolwiek sposób wykorzystywał, nie chcę nawet pozwać nikogo do sądu. Straszne nudy!
Coś poszło nie tak- pomyślałam. Robiłam wszystko, jak kazali w szkole. Udało mi się dożyć dorosłości. Zaczęłam nawet pracować, a ciągle „ życie mi jeszcze nie pokazało”, „ życie mnie jeszcze nie nauczyło”. Jeździłam autostopem, wpuszczałam do domu nieznajomych i chodziłam sama nocą po mieście. Aby podwyższyć stopień szalonego niebezpieczeństwa w moim życiu, nie stosowałam Calgonu do prania ani nie piłam Actimela. Nic! Nadal nie jestem godna bycia „normalnym człowiekiem”. Może, gdyby mnie ktoś napadł, w końcu mogłabym zainteresować sobą media i poczuć się pełnowartościowa.
Póki co, ktoś taki jak ja, nigdy nie zostanie gwiazdą telewizji. Nie wezmą mnie ani do „Ukrytej Prawdy”, ani do „Trudnych spraw”. Jeśli umrę, nie usłyszycie o tym w wiadomościach.
Ale czy ja w ogóle umrę, skoro „nie żyję naprawdę”?

a.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie