piątek, 22 lutego 2013

hard week

no i szpinak za drugim podejściem się dzisiaj udał. pychota. ten jakże niespodziewany sukces zachęcił mnie do dalszych eksperymentów kulinarnych, o czym nie omieszkałam poinformować najbliższych. drżą w przestrachu o kolejne gastryczne przygody. cóż, bez ryzyka nie ma przyjemności :D

tydzień był ciężki. w poniedziałek odkryłam, że jestem złym człowiekiem.
przyszła do redakcji biedna kobieta emanująca nieprzyjemnym zapachem. moja pierwsza myśl to "czemu ona tak śmierdzi i czego chce"
... i złapałam się na tym okrutnym, kilkusekundowym podsumowaniu człowieka, którego widzę pierwszy raz na oczy. zrobiło mi się wstyd za siebie. zaprosiłam panią, żeby usiadła, pogadałam, umieściłam ogłoszenie, o które prosiła. pani wzruszona powiedziała "jaka pani miła, ja to mam szczęście do fajnych ludzi" i z małej portmonetki wyciągnęła dwa złote, "żeby chociaż na czekoladkę było"
dech mi zaparło. lekcja pokory wymiętosiła mi zadufane ego, co czasem prowadzi mnie jak ślepy głuchego, a obaj, jak to mówią, kulawi.

wtorek. wyjęty z życia - prowadzę regularną wojnę z wirusami grypy. jak dotąd 2:0 dla zmutowanych skurczybyków.

środa - ciąg dalszy bitwy - w przerwach między gorączką a atakami kaszlu wchłaniam książkę o amazońskiej dżungli i słucham dźwięków nagranych w kosmosie. po pewnym czasie nie wiem, czy w głowie mi tak szumi, czy wszechświat sobie mruczy z głośników.

czwartek. glebnęłam z hukiem o podłogę. odkryłam, że w uchu jest takie coś jak błędnik i on czasami może zrobić sobie przerwę. pierwszy raz od dawna naprawdę się bałam, że zwariuję z bólu. przybiło mnie do łóżka, a pójście do kibla wydawało się wyczynem na miarę zdobycia szczytu górskiego. ale to co złe minęło i wracam do siebie. zdrowie to jednak rzecz względna i trzeba się nim cieszyć, bo nie wiadomo, kiedy też sobie zrobi wolne.

dzisiaj miałam zaszczyt rozmawiać z kobietą, która zwiedziła Afrykę  i mieszkała w Tajlandii. wspaniały dzień. "powiedziała  "nie bój się, jedź". wiem już, że pojadę :) zaskurniaki w skarpecie w żyrafki chowam. małymi krokami coraz bliżej siebie jestem. i na koniec bomba! Pani Kika i jej blog!
http://www.szaszkiewiczowa.eu/

e.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wszechopinie